Większość z was zapewne zna serial “Czterej pancerni i pies”, ale jeśli jakimś cudem nie, to profilaktycznie przypomnę, że pokazywał on nie tylko losy przesympatycznej załogi czołgu Rudy, ale również miał Polakom pokazać, że wyzwolenie przez Armię Czerwoną było dobrą dla nich opcją. Ale prawda była taka, że spod niemieckiego deszczu wpadliśmy pod radziecką rynnę.
W teorii wojna w naszym kraju skończyła się w okolicach 10 maja 1945 roku, kiedy to spod niemieckiej okupacji wyzwolono Hel, ale już praktycznie rok wcześniej Armia Czerwona szła przez nasz kraj na zachód, a witani byli w różny sposób co pokazuje, że historia nie jest jedynie czarno-biała. Musimy pamiętać o tym, że ludzie w Polsce przez 5 lat żyli pod niemieckim butem, więc nie ma się co dziwić, że zwykli mieszkańcy, którzy jeszcze nie wiedzieli, co czerwonoarmiści im przyniosą, w zasadzie traktowali ich jak prawdziwych wyzwolicieli. Były takie sytuacje w których to kobiety rzucały się żołnierzom na szyję, a starsi ludzie przyjmowali ich u siebie w domach i często traktowali jak własne dzieci. Polacy twierdzili również, że po niemieckiej okupacji może być już tylko lepiej, a te nastroje potęgował fakt, że na samym początku na tereny naszego kraju wchodziły względnie dobre jednostki – wykarmione, dobrze uzbrojone i kulturalne – lecz był to dopiero początek czerwonego tsunami jakie miało wylać się na nasz naród.
Ponieważ po całkiem sympatycznej pierwszej fali szły istne zwierzęta z drugiego rzutu, które gwałciły i rabowały co popadnie. Warto również zaznaczyć, że zawsze na końcu Armii Czerwonej kroczyły ekipy z NKWD, które to miały zadanie motywować i podjudzać swoich żołnierzy, którzy “ociągali się” w marszu na Berlin, albo ludzi, którzy nie byli przekonani do nowo co wstępującej ideologii. I oczywiście przez motywowanie mam na myśli mordowanie. Powstały również dwie nowe jednostki, czyli milicja i ubecja.
Radość związana z wyzwoleniem minęła tak szybko jak się pojawiła. Ludzie zaczęli bać się o swoje życie i zdrowie, ponieważ zaczęły się aresztowania, niektórzy ludzie zaczęli gdzieś znikać w nieokreślonych okolicznościach, lecz zanim opowiemy sobie właśnie o zwykłych obywatelach i ich zmartwieniach to warto wspomnieć o odgórnie zaplanowanym procederze okradania naszego narodu podczas tego tzw. wyzwolenia. Hasło było proste: przemysł był na usługach III Rzeszy, to też trzeba go przejąć. Zatem na rozkaz Stalina konfiskowano ciężki sprzęt, szyny, kable etc., po czym wywożono to wszystko, a jakże, do Rosji.
Oczywiście rosyjscy żołnierze kradli również “do własnej kieszeni”, a najpopularniejszą pamiątką jaką ci wywozili z Polski były zegarki, a to był dopiero początek. Pewien Kaszub opowiadał, że kiedy pojawili się w jego domu czerwonoarmiści to początkowo nawet się ucieszył, ale bardzo szybko zmienił zdanie, kiedy to Rosjanie wyprowadzili z jego stajni klacz i źrebaka, a później zaczęli pytać go o godzinę i już mieli jego zegarek, a także ślubną obrączkę. Nie minęło wiele czasu, a został z synem w samych skarpetkach, bo wszystko inne Sowieci im zabrali.
Jak się straciło zegarek, to owszem, szkoda, bo zapewne trochę kosztował, ale można było bez niego żyć, jednak to był dopiero początek okrucieństw Sowietów, bo ci w myśl zasady, że wojna żywi się sama, konfiskowali Polakom jedzenie oraz jakikolwiek inwentarz i zwyczajnie nie obchodziło ich to jak ludzie będą sobie radzić. Potrafili zabrać zwierzęta z CAŁEJ wsi, a jeśli ktoś nie chciał oddać im wszystkiego co miał?
Za oddanie zbyt małej ilości jedzenia można było umrzeć. Zabicie cywila na wojnie to okropna rzecz, ale jakby to nie zabrzmiało można to zrobić w bardziej lub mniej bestialski sposób. Na nieszczęście naszych rodaków Sowieci byli okropnymi sadystami, np. Jedną z rodzin, która według czerwonoarmistów oddała za mało ryb, zabito w ten sposób, że rodzicom rozpruto brzuchy, a synowi odcięto oby dwie ręce.
Przed czerwoną zarazą mogłaby Polaków bronić, np. Milicja, ale często trafiali tam ludzie niedoświadczeni, niewykształceni, lub co gorsza kryminaliści, chociaż nie zawsze, bo zdarzało się i tak, że w szeregi MO wstępowali byli AK-owcy, którzy dla Rosjan litości nie mieli.
Raz w jednym gospodarstwie nasi byli AK-owcy służący w milicji zauważyli czerwonoarmistów korzystających z gościnności na swój radziecki sposób. Dwóch kradło, a jeden z żołnierzy gwałcił dziewczynę. Nasi długo się nie zastanawiali i zastrzelili gwałciciela, a takich sytuacji było więcej, aż w końcu pewien wściekły radziecki komendant miał powiedzieć:
“Jak wy Polaczki, się nie przestaniecie mieszać do nas i naszych ludzi zatrzymywać to my się zorganizujemy i rozbroimy was, i wystrzelamy jak psów”
„Czerwona Zaraza” aut. Dariusz Kaliński
Tacy to byli sojusznicy czy inni wystraszyli się tych gróźb? Na szczęście nie wszyscy, ponieważ jednego razu, kiedy to pijani sowieccy żołnierze w sklepie stwierdzili, że nie zapłacą za produkty, a zamiast tego rozpoczęli strzelaninę, w której zginął polski kapral i sokista, reakcja była błyskawiczna. Jeszcze w trakcie eskortowania Sowietów na posterunek, dwóch z nich zastrzelono na ulicy, a po przesłuchaniu trzech kolejnych zabrano w ustronne miejsce i również zastrzelono.
Czerwonoarmiści prawie cały czas chodzili pijani, i w sumie nie wiadomo, kiedy byli gorsi: czy pijani, czy w momencie, gdy alkohol się im skończył, ponieważ wtedy “watahami” chodzili po polskich miastach i szukali wódki niosąc przy tym zamęt, a kiedy to milicjanci zwracali im uwagę, ci pyskowali machając bronią, że przecież przelali za Polskę krew, zatem coś im się należy i mogą sobie robić co chcą.
Kradzieże Armii Czerwonej nie omijały również tych, którzy można by rzecz przeżyli w życiu wszystko, mam tutaj na myśli byłych więźniów obozów koncentracyjnych, którzy na różne sposoby wracali z nich do domów. Ich pociągi również były rabowane i zabierano im wszystko, co mieli, chociaż jak można się domyślać, byli więźniowie nie mieli przy sobie za wiele, a to co mieli było im niezbędne, ale Sowietów to nie obchodziło.
Zdecydowanie większe ślady niż kradzież na psychice Polaków, a w zasadzie Polek, wywarły gwałty. I owszem wiadomo, że przemoc seksualna i wojna idą razem w parze od setek już lat, ale to co robili Rosjanie, przechodzi ludzkie pojęcie. Przykład? Służę.
“Kobiety, matki i ich córki leżą z lewej i prawej wzdłuż drogi, a przed każdą z nich stoi hałaśliwa grupa mężczyzn ze spuszczonymi spodniami. Kobiety, które krwawiły albo traciły przytomność, odciągano na bok, a żołnierze strzelali do tych, które próbowały ratować swoje dzieci. “
„Czerwona Zaraza” aut. Dariusz Kaliński
Szokujące? Lecz to niestety nie koniec.
“Znaleziono zamordowaną staruszkę. Miała podartą suknię i słuchawkę telefoniczną między kościstymi udami. Najwyraźniej próbowali jej wcisnąć ją do pochwy.”
„Czerwona Zaraza” aut. Dariusz Kaliński
Niestety nie da się ustalić, ile Polek tak naprawdę padło ofiarą czerwonych, którzy traktowali je jak swego rodzaju nagrodę za wyzwolenie, którą odbierali sobie sami, oczywiście bezkarnie. Mało tego, ich oficerowie starali się dopilnować, żeby każdy żołnierz miał udział w zbrodni, żeby w razie czego nikt nie zaczął “sypać”, chociaż trzeba przyznać, że zdarzały się nieliczne wyjątki, kiedy to oficerowie pakowali za gwałt swoim podwładnym ołów w głowę.
Warto również wspomnieć o tym, jak Sowieci podziękowali naszym za walkę z Niemcami. W ‘45 aresztowano zdradziecko przywódców polskiego podziemia i przewieziono do Moskwy, gdzie przeprowadzono proces pokazowy, którego to nasi nie mieli prawa wygrać, chociaż nie wiadomo, może w ogóle na samym początku nie chciano bawić się w odstawianie takiego widowiska.
Być może Stalin stwierdził, że samolot przewożący oskarżonych w ogóle nie dotrze do celu, ponieważ odbywał się w iście tragicznych warunkach pogodowych, kolejne lotniska odmawiały przyjęcia samolotu, zaczęło brakować paliwa, w końcu jednak wylądowano w polu na śniegu, jakieś 300 km od Moskwy, do której to przewieziono Polaków.
Wśród aresztowanych znaleźli się Jan Stanisław Jankowski, wicepremier i delegat rządu na kraj, i gen. Leopold Okulicki; poza nimi oskarżono jeszcze 14 osób, tzw. “proces 16” był rejestrowany przez kamery kronik filmowych i transmitowany przez radio, a wszystko po to, żeby jak najwięcej osób dowiedziało się, że nasi bohaterowie kolaborowali z Niemcami. Dokładnie tak brzmiało szyte jak zwykle grubymi nićmi radzieckie oskarżenie.
Skazano 12 osób, 3 uniewinniono, a 1 skazano później, w innym procesie. Najwyższy wyrok jak można się było domyślać otrzymał Okulicki, ale nie miał szans nawet go odsiedzieć, ponieważ zmarł po 1,5 roku w więzieniu. Najprawdopodobniej zamordowany.
No dobrze, można powiedzieć, że ta radziecka okupacja wcale taka dobra nie była, ale przynajmniej nie było już obozów koncentracyjnych, prawda? Otóż nie, zmieniły one jedynie swoich właścicieli, ponieważ momentalnie po zajęciu byłych niemieckich obozów zainstalowało się tam NKWD i stworzyło swoją sieć obozów. Zawrotnie szybko na Lubelskim Majdanku czy w Oświęcimiu ponownie pojawili się strażnicy, płoty nadal były z drutów kolczastych, tylko jakimś cudem podobno warunki były jeszcze gorsze niż za Niemca.
Niektórych więźniów zabijano starym NKWD-owskim sposobem, czyli strzałem w tył głowy, a inni byli wywożeni na Sybir lub w inne miejsca, w których wcale łatwiej nie było. Pod Rzeszowem na przykład zamiast baraków wykopano więźniom doły 4 na 6 metrów, w których to mieli mieszkać po około 20 osób. Zimą było pełno błota, a latem duchota i pył, jednak na wiele osób i tak czekał wyrok śmierci, np. W Turzy zamordowano 300 osób, które wcześniej same musiały wykopać sobie groby, a wiemy to z relacji świadków, którzy widzieli więźniów niosących łopaty do lasu.