Hiszpanka to choroba zakaźna, która stała się źródłem śmiercionośnej pandemii w XX wieku. Doprowadziła ona do śmierci od 50 do 100 milionów osób na całym świecie.
Śmiercionośny wirus po raz pierwszy pojawił się wiosną 1918 roku. Fala ta objęła znaczną część świata. Później pojawiła się w Europie w marcu i kwietniu, a następnie przewędrowała do Azji i Afryki Północnej (za sprawą podróżujących żołnierzy). Natomiast pod sam koniec, czyli w lipcu dotarła aż do Australii.
Na tym etapie chorzy w dużych ilościach dochodzili do zdrowia i nie odczuwali skutków tej groźnej choroby. Hiszpanka okazała się dosyć tajemnicza, ponieważ raz znikała, a raz powracała, z dnia na dzień zabierając coraz więcej ludzkich istnień (jak to określił Brown, skutki ,,niemal apokaliptyczne”).
Historycy Howard Phillips i David Killingray wypowiedzieli się, że ,,Hiszpanka z lat 1918-1919 miała wyjątkowe objawy u zarażonych. W poważnych przypadkach jej ofiary cierpiały na silne bóle głowy i ciała oraz gorączkę; ich twarze stawały się niebieskie lub czarne, co było znakiem sinicy, kaszleli też krwią i krwawili z nosa.”. Atak choroby trwał 2-4 dni, a zgon mógł nastąpić w każdej chwili. Mówiono, że ludzie idąc przez miasto upadali i umierali.
Najpewniej wojsko przyczyniło się do szybkiego rozprzestrzeniania choroby. Równie zaciekle atakowała ona ludność cywilną. Zwłaszcza, że władze w obliczu epidemii popełniały nieraz wręcz kardynalne błędy. Jednymi z nich było zorganizowanie parady mimo, że choroba zaatakowała wtedy już 90 % społeczeństwa.
Polityka władz, które nie chciały wywoływać paniki, ich zdaniem, zmęczonych wojną obywateli, i bezsilność lekarzy, którzy nie byli w stanie wypracować żadnego skutecznego remedium, miały katastrofalne skutki. Wtedy najbardziej ucierpiały Indie, natomiast na całym świecie zmarło ponad 100 milionów ludzi.
Na szczęście po półroczu hiszpanka ustąpiła. Do trzeciej fali doszło w 1919 roku, ale była znacznie słabsza. Świat mógł w końcu odetchnąć.