Autor: Sebastian Kluszczyński
Ludojad
Mężczyzna nie oddalił się daleko. Wiedział, że wysunięcie nosa poza drzwi jego domu grozi makabryczną śmiercią. Co jednak, kiedy woda się skończy? Jedzenia zabraknie? Oddalił się tylko trochę. Wokół kręcili się jacyś ludzie. Sąsiedzi. Zarośla znajdowały się dwadzieścia metrów od niego. Przecież to mało prawdopodobne, aby ona była akurat tutaj, teraz. A jednak.
Oddalił się tylko na chwilę. Nagle usłyszał hałas. Chciał to zignorować, ale niemal natychmiast zalał go zimny pot. Ów pot był ostatnim uczuciem, jakie poczuł. Ryk był ostatnim dźwiękiem, jaki usłyszał. A ostatnim obrazem, jaki zobaczył, to przepastna gardziel bestii i olbrzymie, ostre kły.
Taką i podobną śmiercią zginęło na nepalskim pograniczu u stóp Himalajów oraz indyjskim dystrykcie Champawat 436 osób. Chociaż pewne jest, że nie wszystkie ofiary udokumentowano, więc zabitych mogło być znacznie więcej. To właśnie tutaj – u stóp Himalajów, w lasach nad rzeką Sarda, setki mężczyzn, kobiet i dzieci padło ofiarą krwiożerczej bestii grasującej od 1899 do 1907 roku na pograniczu nepalsko-indyjskim. Początkowo miejscowi mieszkańcy myśleli, że jest to sprawka Brytyjczyków, bowiem od 1814 do 1816 trwała 'Wojna z Gurkhami’ czyli wojna nepalsko-brytyjska, po której, mimo iż Brytyjczycy w końcu uznali Nepal państwem suwerennym, ich wpływy trwają tam po dziś dzień. Kiedy jednak w buszu ludzie zaczęli znajdować ludzkie, zmasakrowane ciała, stało się jasne, że nawet rzeźnik psychopata nie byłby zdolny do takich rzeczy. Nie minęło dużo czasu, kiedy poznano sprawcę tych śmierci – samica tygrysa bengalskiego.
Kilkoro wyszkolonych myśliwych ruszyło na nocne polowanie. Udało im się postrzelić zwierzę, jednak na tym się skończyło, a ofiar jedynie przybywało. Rząd Nepalu uznał sytuację na tyle poważną, że wysłał armię na upolowanie wielkiego kota. Nie udało się go zabić, jednak samica została zmuszona do zmiany terytorium na wyżej wspomniane już indyjskie Champawat. Tam sytuacja tylko się pogorszyła. Miejscową ludność opanował blady strach. Tubylcy zaczęli mówić o boskiej karze lub atakach samego diabła. Przez miejscowość przewinęło się wielu myśliwych, jednak nikomu nie udało się upolować ludojada.
Tygrysica atakowała i zabijała ludzi z dziką furią. Na początku tylko nocą i wieczorem, jednak w końcu zaczęła być bardziej nieustraszona i wdrożyła także polowania w biały dzień. Nawet w świetle słońca panował mrok. Kolejne ataki, kolejne śmierci, kolejne zmasakrowane zwłoki i kolejne legendy przekazywane sobie z ust do ust. Dzieci nie mogły wychodzić z domu. To samo tyczyło się kobiet, natomiast mężczyźni dostali nakaz noszenia przy sobie broni. Niestety doszło do tego, że tygrysica zaczęła wyciągać ludzi z ich własnych łóżek, bowiem dostawanie się do domów przestało być dla niej większym problemem. Jej ofiarami padali nie tylko dorośli, ale także młodzież i małe dzieci, co było wstrząsające nie tylko dla miejscowych, ale także rządu.
W końcu znalazł się człowiek, który był gotów raz na zawsze uwolnić mieszkańców od nieustannego strachu. Oczywiście mógł ponieść klęskę, jak jego poprzednicy, jednak postanowił spróbować. Tym człowiekiem był Jim Corbett, urodzony 25 lipca 1875 roku. Po kilku podejściach w końcu jednak poszczęściło mu się – idąc śladem porozrzucanych szczątków pewnej dziewczyny, których widok, jak później wspominał myśliwy, bardzo go przeraził, dotarł do kryjówki tygrysicy. Ta go zaatakowała, jednak w końcu udało mu się ją zastrzelić.
Powód ataków na ludzi
Kiedy wykonano pośmiertne oględziny ciała ludojada, odkryto prawdziwy powód jej ataków na ludzi – dwa ułamane wskutek postrzału przez myśliwego kły, które uniemożliwiły jej polowanie na normalną zwierzynę łowną tygrysów: jelenie, bawoły i dziki. Ze względu na to, iż nie była w stanie obezwładniać silnych i sprawnych zwierząt kopytnych, zaczęła zabijać krowy, owce oraz ludzi.
Jim Corbett
Jim Edward Corbett najpierw był myśliwym, a później obrońcą dzikich zwierząt. Swojego pierwszego lamparta zastrzelił, kiedy miał 8 lat. W swojej karierze zabił wiele dzikich kotów-ludojadów. Tygrysica z Champawat była pierwszym z nich. Oprócz niej udało mu się upolować jeszcze Panterę z Rudraprayag, tygrysicę z Kala Agar, lamparta z Panar czy tygrysy z Chowgarh. Stał się sławny i szanowany w swoim fachu, jednak jego prawdziwym powołaniem była ochrona zwierząt i walczenie o przetrwanie zagrożonych gatunków. Jego nazwiskiem nazwano nawet Park Narodowy, oraz podgatunek tygrysa, tygrys indochiński (Panthera tigris corbetti).
Gdy w 1939 roku rozpoczęła się II wojna światowa, Corbett zgłosił się na ochotnika do szkolenia wojsk alianckich do przetrwania w niebezpiecznych warunkach dzikiej dżungli.
Zmarł 19 kwietnia 1955 roku w Kenii.